środa, 11 stycznia 2017

Dookoła własnej głowy

Powiem Wam, że czuję się jakbym przez ostatnie dni, może parę tygodni, dojrzała o kilka lat. Przyszłam przyśpieszony (i to jak!) kurs dorosłości. Tyle rzeczy się zmieniło, jedne straciły na wartości, inne na nowo zaczęły grać pierwsze skrzypce. Wreszcie zaczęłam rozmawiać sama ze sobą. Doceniać to kim jestem. Bo choć zabrzmi to nieskromnie, wiem, że nie jestem kimś zwyczajnym.
Ktoś kto mnie tworzył miał niezłą wyobraźnię. I chyba pokładał we mnie duże nadzieje. Albo po prostu był naćpany. Nie ważne jaki był jego zamysł, jakimi pobudkami się kierował, zaufał mi, dając wolną wolę... A ja się zwyczajnie pogubiłam. W wyborach, w decyzjach i w znajomościach... Za dużo myślałam o innych, za mało o sobie. O swojej przyszłości, o swoich planach, o swoich marzeniach... Zbyt szybko zaufałam, zbyt szybko chciałam dostać coś, co nie miało prawa tak naprawdę istnieć. I dobre duszyczki w moim życiu próbowały mi to uświadomić. Ale ja brnęłam dalej. Aż w końcu się kuźwa przejechałam. I choć na początku było ciężko, teraz naprawdę wstaję na nogi. Silniejsza, pewniejsza siebie i... piękniejsza? Bo jedno musicie wiedzieć- piękno to nie tak naprawdę nasza zewnętrzna powłoka, ale przede wszystkim nasze podejście do samego siebie.

Jak tak patrzę wstecz myślę sobie jaka byłam, kuźwa, głupia. Jaka byłam ślepa na bodźce, głucha na informacje i zwyczajnie naiwna. Wierzyłam w jakąś bajkę, gdzie księżniczki żyją ze swoimi rycerzami długo i szczęśliwie. Zapomniałam wziąć poprawkę na to, że życie wygląda zupełnie inaczej. Że w życiu rzadko kiedy są happy endy, a jeśli już to wtedy, kiedy się tego nie spodziewamy. I mimo że wszystko wokół mówiło mi "Zastopuj!", ja tylko zatykałam uszy, zamykałam oczy, zagryzałam język i brnęłam w to dalej.

Ale żebyście nie myśleli! To nie jest tak, że mam do siebie jakieś wyrzuty, że postąpiłam tak, a nie inaczej. Czasu nie da się cofnąć, a nie ma się też co błędami jakoś specjalnie katować...Każdy z nich do naszego życia coś wnosi. Każda znajomość, choćby niewiadomo jak toksyczna, jest w nim widoczne potrzebna. Czegoś nas uczy, przez jakiś czas może sprawiać, że czujemy się szczęśliwi, a później, gdy odchodzi, wzmacnia nas tak bardzo, że w inny sposób nie dałoby się tego zrobić. Jesteśmy ludźmi, upadamy, zawodzimy się na innych, a potem wstajemy, podnosimy się, otrzepujemy i idziemy dalej.

Bo trzeba być "twardym, nie miętkim". Ja już postanowiłam. Koniec z uległością, koniec ze staraniami, koniec z tą naiwną wiarą, że wszystko dobrze.

Czas się wziąć za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...