piątek, 14 kwietnia 2017

Spowiedź

Wszyscy ranimy ludzi. Czasem przez nieuwagę, dużo częściej z pełną świadomością i premedytacją. Lubimy myśleć o sobie jak o tych świętych, tych, którzy "nigdy by tak nie zrobili". Ale potem przychodzi rzeczywistość, przychodzą sytuacje, których byśmy się nie spodziewali. I ideały odchodzą w niepamięć. Liczymy się tylko my, liczy się tylko chwila, która trwa. Czasem zbyt krótko.
Jestem egoistką, wiem o tym. I czasem współczuję tym, którzy mnie kochają. Współczuję im, bo wiem, że kiedyś zniknę bez słowa. Że odwrócę się na pięcie i odejdę. Nie jestem stworzona do stałości. Nie jestem stworzona do wspólnego życia. Uciekam kiedy zaczyna się robić zbyt poważnie. Albo kiedy zaczynam czuć ograniczenia. Bo nie lubię ograniczeń. Chcę być wolna. Chcę się bawić. Chcę żyć. I to pełną parą.

Nie dotrzymuję obietnic. Nie dotrzymuję danego słowa. Gdybym była facetem miałabym pewnie opinię zimnego drania. Żyję z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę. Mój nastrój, moje przekonania zmieniają się jak w kalejdoskopie. Na nudę nie narzekam. Nie myślę o konsekwencjach. Dla mnie liczy się to co jest tu i teraz. 

Nie każdy to rozumie, nie każdy się na to zgadza. Można mnie obrażać, można mieć w dupie, ale ja i tak będę robić swoje.

W życiu zbyt wielu ludzi mnie skrzywdziło. Zbyt wielu mnie zawiodło. Zbyt wielu zabrało cząstki mnie. I to te najlepsze. I zostało tylko to, czym nigdy w życiu nie będę mogła się pochwalić.

Mam przyjaciół, których nigdy nie zawiodę. Bo jestem wbrew pozorom bardzo lojalna. Jak kocham to na maksa. Jestem w stanie poświecić wszystko. Ale niestety coraz rzadziej zdarza się, abym czuła cokolwiek.

Bez uczuć, bez marzeń, bez nadziei na zmianę.

Życie daje mi wiele, ale ja tego nie potrafię docenić. Chcę tylko więcej i więcej. Stale jestem nienasycona, stale szukam nowych wyzwań. Gdy coś przychodzi za łatwo, zbyt szybko się też nudzi. A ja nie znoszę nudy.

Myślę tylko o sobie, to prawda. Ale nauczyłam się, że nie warto mieć serca na dłoni. Nie warto ofiarowywać go każdemu napotkanemu człowiekowi. Bo większość z nich wykorzysta to w niecnych celach, zgniecie w dłoni i rzuci na podłogę.

Coraz mniej czuję, coraz więcej myślę. Rzeczywistość mnie przytłacza, a ja tęsknię za czasami kiedy byłam niewinną małą słodką dziewczynką. Dziewczynką, która cieszyła się małymi pierdołami. Śpiewem ptaków, promieniami słońca, zabawą z innymi dzieciakami. 

Teraz teoretycznie mam wszystko, o czym mogłabym tylko marzyć. A mimo to czuję niedosyt. Stale szukam kolejnych bodźców, które pozwoliłyby mi się oderwać od tego, co mnie otacza. 

Nie jestem dobrym człowiekiem, mimo że pewnie chciałabym tak o sobie myśleć. Tyle że wtedy to by była hipokryzja.

Cenię sobie szczerość. Wolę brudną prawdę od słodkiego kłamstwa. Tyle że sama jestem mistrzynią pięknych słów, które za sobą nie niosą niczego więcej.

Pojawiam się i znikam. Nie da się mnie zatrzymać. 

Jedynym wyjściem jest o mnie zapomnieć. Bo gdy zniknę, prawdopodobnie nigdy więcej już nie wrócę.

Mam burdel w głowie, zbyt wiele myśli kłębi się w niej od pewnego czasu. Czasem żałuję, że nie jestem na tym blogu totalnie anonimowa. Chciałabym się wyspowiadać dokładniej. Ale nie mogę. Więc więcej zatrzymam już dla siebie.

Bo w Internecie jak w sądzie: każde słowo może być wykorzystane przeciwko tobie.

środa, 5 kwietnia 2017

Just don't pretend

Wiecie co najbardziej sprawia mi ból jeśli chodzi o relacje z innymi ludźmi? Dwulicowość. Dużo mogę znieść. Rozumiem, że nie każdy musi mnie lubić, przyjmuję do wiadomości, że można mnie wręcz nienawidzić (chociaż z ręką nas sercu, nie sądzę, żebym na to zasługiwała). Ale nie mogę znieść faktu, że niektóre osoby niczym żmije, przybliżają się cichutko, bez słowa i gryzą w najmniej spodziewanym momencie. Zadają ból. Wpuszczają w ciało truciznę, która sprawia, że kolejne kawałki mojego "ja" umierają bezpowrotnie. 
Szczerość to podstawa. Najgorsza prawda jest lepsza od brudnego kłamstwa. Jasne, że słowa krytyki nie są łatwe do przyjęcia, ale jeżeli mają podstawy, naprawdę lepiej je usłyszeć niż dowiedzieć się, co mówi się o nas za plecami. Szepty, ukradkowe spojrzenia, czy anonimowe komentarze... Bezpodstawne plotki. Oceny ludzi, którzy tak naprawdę gówno o nas wiedzą. Ale sieją ferment. A to boli. Boli i sprawia, że chcemy się tłumaczyć. Że chcemy się czasem wycofać. Mimo że jesteśmy przekonani o swojej racji.

Ta dwulicowość ujawnia się na wielu płaszczyznach. Nieważne czy to chodzi o chłopaka, który mami słodkimi słówkami tylko po to, aby dostać to, czego chce. Czy chodzi o "kumpelę", która wygaduje o nas niestworzone historie, gdy tylko odwrócimy głowę. Czy też o członka rodziny, z którym nie łączy nas nic więcej poza więzami krwi, a który "wie o nas wszystko i pokaże jakimi beznadziejnymi osobami jesteśmy w rzeczywistości".

To wszystko sprowadza się do jednego. Każda z tych osób jest do cna przesiąknięta zawiścią. Niczym trucizna we krwi rozpowszechniła się ona po całym jej organizmie i szuka ujścia, a także okazji, aby zarazić inne, zwykle niewinne istoty.

Gdybym za każde złe słowo usłyszane o sobie dostawała piątaka... No, miałabym dobry bonus na koncie. Określano mnie już chyba każdym epitetem. I co z tego, że zwykle jeden wykluczał drugi. Z początku się przejmowałam. I to w cholerę. Każde słowo brałam do serca. I czułam jak się rozpadam. Jak w tym całym gąszczu plotek gubię prawdziwą siebie. Byłam słaba. Za wszelką cenę pragnęłam akceptacji. I upadałam, gdy nie umiałam jej uzyskać...

Ale teraz wzrosłam. Popełniłam parę błędów, ale nauczyłam się niczego nie żałować. Poznałam ludzi, którzy na mój czas nawet nie zasługiwali. Ale dojrzałam też tych dla których jestem coś warta. I to niemałe "coś". Mam wokół siebie swoich prawdziwych przyjaciół  Przyjaciół, którzy są dla mnie zrobić wszystko, Więc po co wracać myślami do tych, którzy widocznie mieli mnie głęboko w dupie?

Dorosłam. I choć bardzo boję się tego stwierdzenia, nie jestem w stanie tego procesu zatrzymać. I w sumie nawet bym nie chciała. Teraz nauczyłam się żyć, nauczyłam się decydować. O sobie i o ludziach, którym pozwolę, aby żyli razem ze mną. I nieważne są tu relacje, nieważne są tutaj więzi krwi. Czas się odciąć. I choć mała dziewczynka we mnie powstrzymuje płacz, dorosła "ja" już zdecydowała. Koniec toksycznych ludzi. Koniec toksycznych relacji. Czas zacząć nowy etap swojego życia, A nie ma w nim miejsca dla dwulicowości.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...