środa, 28 października 2015

Byle do piątku...

Albert Camus wypowiedział kiedyś bardzo ważne słowa, że "szkoła to miejsce, które przygotowuje dzieci do życia w świecie, który nie istnieje". Zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach i z każdym dniem czuję tylko narastającą frustrację, która nie potrafiąc znaleźć ujścia, kumuluje się w moim ciele, w mojej duszy, aż w końcu z siłą bomby atomowej wybucha w najmniej odpowiednim momencie. Staram się nad tym panować, aczkolwiek są takie dni, jak chociażby dzisiaj, kiedy moje rozdrażnienie osiąga apogeum. Wtedy muszę znaleźć sposób, aby jakąś tę negatywną energię przerobić w coś pozytywnego. Dziś mój wybór padł na bloga i mimo że mam masę innych rzeczy do roboty, narzuconych odgórnie, nie zamierzam się tym przejmować i zapraszam Was na moje rozważania odnośnie tego dlaczego polskie szkolnictwo zmierza w bardzo nietrafionym kierunku...

1. Myśl tak jak inni!

To pierwszy i najbardziej poważny zarzut. Upychanie w ramy, w konwencje, w schematy. W szkołach nie ma miejsca na indywidualność, nie ma miejsca na kreatywność. Każdy kto myśli nieco inaczej, musi się dopasować do wymogów. Musi spłaszczyć swoje spostrzeżenia w taki sposób, aby klucz był w stanie je przewidzieć. A każde odstępstwo jest karane: czy to poprzez stratę punktów, czy gorszą ocenę. Nauczyciele uczą co powinniśmy myśleć, zamiast jak to robić. Kształcą naród nieuświadomiony, ślepy, podążający za dyrektywami, zamiast wymyślający własne rozwiązania. Czy tak to powinno wyglądać? Czy nie lepiej pozwolić dzieciakom na rozwój własnej osobowości, ba! nawet zrobić wszystko, aby pomóc im ją odnaleźć?


W życiu naprawdę nie chodzi o to, żeby bez zastanowienia i żadnej refleksji przeć do celu i to jeszcze postawionego nie przez nas, lecz wyznaczonego nam przez kogoś innego

2. Humanista nie może być ścisłowcem!

"Kochasz język polski? Musisz więc być beznadziejny z matmy!"... Przepraszam bardzo, niby dlaczego?! A co ze słynnym Leonardo da Vinci, który świetnie odnajdował się zarówno w rozległych obliczeniach matematycznych, jak i chociażby geografii? Jedna dziedzina nauki nie wyklucza przecież drugiej, wręcz użyte we właściwy sposób mogą się pięknie uzupełniać!

Jasne, istnieją stricte humaniści, czy też ścisłowcy, ale jest również wiele osób, które odnajdują się w różnych dziedzinach i które chciałyby mieć możliwość do rozwoju osobistego, a którym już przy wyborze szkoły każe się zdefiniować.

Z osobistego doświadczenia- miałam iść na mat-fiz. Wylądowałam jednak na humanie, gdyż stwierdziłam, że jest to bliższe moim zainteresowaniom. A teraz po dwóch latach żałuję swojej decyzji. Tylko, że czasu się nie cofnie, a nad rozlanym mlekiem płakać nie zamierzam.

3. Udowodnię ci, że tak naprawdę nic nie znaczysz!

Przychodzisz do szkoły, pozytywnie nastawiony, uczyłeś się do sprawdzianu, jesteś pewny, że będzie dobrze. Gdy dostajesz kartkę z pytaniami, robisz wielkie oczy. Nie masz zielonego pojęcia o co chodzi. Pierwszy raz widzisz takie zadania, nie wiesz jak się za nie zabrać, z której strony je ugryźć. Skrobiesz cokolwiek, a z każdą minutą mina rzednie ci coraz bardziej. Już wiesz, że nic z tego nie będzie. I rzeczywiście, dostajesz jedynkę. Jak większość klasy. Nauczyciel zamiast wytłumaczyć, twierdzi, że powinniście to umieć i że jesteście totalnymi debilami, Co wy w ogóle robicie w tej szkole?! Matury i tak nie zdacie.


4. Mój przedmiot jest najważniejszy!

Tak twierdzi nauczyciel z matmy. Tak twierdzi nauczyciel z historii. I z polskiego. A nawet nauczycielka przedmiotu uzupełniającego jakim jest przyroda, też jest tego zdania. Dlatego, jako że najważniejsze przedmioty powinny mieć pierwszeństwo, czują się usprawiedliwieni ogromną masą materiału jaką obarczają młode umysły. 

5. Nie narzekajcie! Mieliście dużo czasu na przygotowanie!

Oczywiście, bo nikt nie robi nic innego poza szkoła. Po co chodzić na jakieś zajęcia dodatkowe? Po co rozwijać się w dziedzinach tak nieważnych jak plastyka, muzyka czy chociażby taniec? Z tego nie zdacie matury! Dlatego na jutro przygotujcie się z 6 tematów. Będzie kartkówka. 

6. Jak to jesteście zmęczeni?! To co robiliście w nocy?! 

Spaliśmy. A przynajmniej niektórzy z nas. Ci, którzy mają lepszą pamięć lub lepiej potrafią zorganizować sobie dzień. Reszta kuła do późna. Zresztą bez efektu. Rozkojarzenie wynikające ze zmęczenia szybko daje o sobie znać...

7. Musicie wiedzieć WSZYSTKO!

Którego dnia i o której godzinie rozpętała się bitwa. Co jadł Napaleon. I jakie skarpetki nosił Kościuszko...Ta wiedza z pewnością przyda wam się w życiu...


~~~~

Podsumowując, nie twierdzę, że szkoła jest zła. Cieszę się, że mogę do niej chodzić. Że każdego dnia mam cel, powód, aby wstać z łóżka. Ze mogę spotykać się z ludźmi, rozwijać własną osobowość, zrywając z konwenansami i starając się przekonać innych, aby robili to samo. Próbując przekonać ich, że warto uczyć się dla siebie, nie dla ocen, nie dla nauczycieli ani nie dla rodziców. Że lepiej skupiać się tylko na tym, co nas interesuj i być w tym wybitnym, aniżeli być średniakiem w każdej dziedzinie. Że należy szukać rozwiązań nieoczywistych i  nie bać się wypowiadać własnego zdania. Taka "nauka" zaowocuje w przyszłości i sprawi, że staniemy się dużo bardziej wartościowymi osobami. Dlatego zgodnie ze słowami Marka Twaina życzę Wam, abyście nigdy nie pozwolili stanąć szkole na drodze Waszej edukacji :)

poniedziałek, 26 października 2015

Sposób na wampira

Wampir. Przerażający stwór rodem z powieści o Draculi. Z kłami i nieopanowaną żądzą krwi mieszkający w upiornym zamku na wzgórzu i potrafiący zamieniać się w nietoperza, kiedy tylko tego zapragnie. Albo inaczej...nieziemsko piękna postać, żyjąca od zawsze i na zawsze, obdarzona nadludzką siłą i ukazana w świetle męczeństwa-walcząc (czasem bezskutecznie... no ale cóż, każdemu przecież może powinąć się noga) z "zewem natury". Tak czy inaczej, to postać fikcyjna, wywodząca się z ludowych wierzeń, przekształcona przez autora w taki sposób, aby przyciągnąć czytelnika, czy to poprzez uczucie strachu wobec krwiożerczej bestii, czy też sympatię (ekhem) do lśniącego w promieniach słońca chodzącego posągu...


A co jeśli powiem Wam, że wampiry istnieją naprawdę?

Nie, nie musicie sięgać po telefon, aby zawiadomić odpowiednie służby o stanie mojego zdrowia psychicznego. Nic mi się w głowie nie pomieszało, wszystkie trybiki działają tak, jak powinny, a ja nie naczytałam się zbyt wielu powieści L.J. Smith. Jednakże twierdzę, że to, co napisałam wyżej jest prawdą. W jaki sposób?

Każdy z nas zna w swoim otoczeniu osoby, z którymi spotkania sprawiają, że czujemy się wyczerpani i przygnębieni. Niby nie robią nam nic złego, są miłe, nie obrażają nas, a jednak wysysają całą naszą życiową energię. Odbierają nam chęci do działania, sprawiają, że nie mamy na nic siły. Nawet kilkuminutowa rozmowa z nimi może przyprawić nas o ból głowy. Nie wiemy czemu tak się dzieje, winę zrzucamy na zbyt niskie ciśnienie, czy szaroburą pogodę za oknem. Przecież nikt normalny nie podejrzewa swojego znajomego o bycie wampirem. Jest to jednak zwyczajna naiwność z naszej strony. Taki osoby są wampirami, ale oczywiście wampirami energetycznymi.

Żeby nie było tak łatwo, wampiry, tak jak i zwykli ludzie dzielą się na kilka podstawowych typów. Oto one:

1. Wampir "Podziwiaj mnie!"

Uważa się za najważniejszą istotę na świecie. Nie znosi, gdy ktoś nie podziela jego zdania (przecież jest nieomylny!). Potrafi być miły i czarujący, ale tylko dopóki będziesz dla niego kimś w rodzaju zaślepionego widza. Oczekuje od ciebie bezkrytycznego podziwu. A każda wzmianka o tym, że może lepiej zrobić coś inaczej niż on to wymyślił kończy się natychmiastowym wypowiedzeniem zimnej wojny. Nie będzie klął, nie będzie krzyczał. Postawi sobie za cel, aby cię zniszczyć. I zrobi to. Powoli i niemalże niezauważalnie...

2. Wampir "Moje życie jest lepsze niż twoje"

Z początku wydaje się być cudownym kandydatem na kompana. Myślisz nawet o tym, że mógłbyś się z nim zaprzyjaźnić. Kiedy jednak podejmujesz próbę nawiązania bliższego kontaktu on zaczyna uciekać. Umawia się z tobą, ale na spotkaniu się nie pojawia. Co więcej okazuje się, że w tym czasie zamiast z tobą był na najlepszej imprezie wszechczasów. I zapomniał cię o tym powiadomić. Pod wpływem jego cudownych opowieści czujesz, że twoje życie jest wyjątkowo nudne...

3. Wampir "Drama Queen"

Jego życie przypomina najbardziej wymyślną operę mydlaną. Zdrady, stalking, molestowanie, namiętne romanse i burzliwe związki. Wszystko to on ma na co dzień. Potrzebuje twojej rady. Zaczyna ci się zwierzać. Szuka w tobie oparcia i pocieszenia. Powoli zaczyna wciągać cię w swoje życie, tak, że ty nie masz już czasu na swoje. Czujesz się za niego odpowiedzialna i nie potrafisz mu odmówić pomocy. Chociaż byś musiała na łeb na szyję lecieć do niego o 2 w nocy, zrobisz to. I wiele innych rzeczy również. 

4. Wampir "Wiem lepiej"

Ma opinię na każdy temat. Powie ci jak wychowywać dzieci, co jeść, jak ćwiczyć, nawet jakie skarpetki nosić. Od niego dowiesz się, że nie radzisz sobie z własnym życiem i potrzebujesz pomocy. A on z wielką chęcią ci jej udzieli. Oczywiście potem będzie oczekiwał dozgonnej wdzięczności. W końcu tyle ci poświęcił! Co z tego, że wbrew twojej woli...

5. Wampir "Dr Jekyll i Mr Hyde"

Najpierw wydaje się być jak do rany przyłóż. Zaprzyjaźniasz się z nim, gdyż wierzysz, że jest to dobry wybór. Przez jakiś czas jest wspaniale, jednak w pewnym momencie ty popełniasz jakąś straszną zbrodnię. Nie do końca rozumiesz na czym polega twoja wina, jednak wampir jest nieubłagany. Wymierza ci karę- wypisuje jakieś dziwne posty na Facebooku, nastawia znajomych przeciwko tobie i zaczyna uprzykrzać ci życie, tak, że nie widzisz innego rozwiązania problemu jak ucieczka gdzieś hen daleko. Najlepiej na bezludną wyspę. 


~~~~
Jak widać, wampiry istnieją naprawdę. Nasza w tym kwestia, aby nauczyć się je rozpoznawać i pod żadnym pozorem nie wplątywać się z nimi w żadną głębszą relację. Kontakty z nimi należy ograniczać do minimum. Nie reagować na zaczepki czy próby zacieśnienia więzi. Ze społeczeństwa ich nie usuniemy- jest ich bowiem za dużo, ale możemy ochronić się przed ich atakiem. Może drewniany kołek czy też czosnek zbyt wiele tutaj nie pomogą, ale uśmiech i pozytywne nastawienie z pewnością! Dlatego do dzieła! Weźmy naszą "broń" i walczmy z tymi, którzy zniszczyli życia tak wielu ludzi...


poniedziałek, 19 października 2015

Forever young

Powiem Wam, że po ostatniej notce czułam pewien niedosyt. Mówiłam o artystach ogólnie, a skupiłam się w końcu na samych pisarzach. Sumienie nie pozwalało mi jednak tego tak zostawić. Ktoś jeszcze mógłby pomyśleć, że pierwiastek zła drzemie tylko w tych, którzy posługują się słowem, a powieści, które wyszły spod ich ręki, niczym nosiciele jakiejś dziwnej choroby, przez wieki zarażały szaleństwem tych, którzy odważyli się do nich zajrzeć . Byłby to kolejny powód dlaczego nie warto czytać książek. Ktoś jeszcze usprawiedliwiając się przed swoją polonistką, zrzuciłby całą winę na mnie i wyszłoby na to, że Cytrynowa Dama promuje analfabetyzm. A na takie oszczerstwa zgodzić się nie mogę!

Dlatego poszperałam trochę i natrafiłam na pewną bardzo niepokojący artykuł. Słyszeliście o Klubie 27? Jest to umowna nazwa grupy najsłynniejszych gwiazd, które zmarły w wieku 27 lat. Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, czy Kurt Cobain. Ich barwne życiorysy, a także nieścisłości związane z ostatnimi chwilami przed śmiercią dają podstawy do tworzenia wielu teorii spiskowych. 

Ale fenomen umierania w młodym wieku wykracza poza liczbę 27. Wielu artystów spoza branży muzycznej kończy swój żywot ok. 30 roku życia. Towarzyszą temu podobne okoliczności: problemy z alkoholem, czy narkotykami, rzesze fanów, a także wiele pytań pozostawionych bez odpowiedzi.  

Poczytałam parę teorii i aż mi przeszedł dreszcz po plecach. Niektórzy bowiem uważają, że śmierci tych ludzi w żadnym stopniu nie były przypadkowe. Że gwiazdy urodziły się tylko po to, aby stać się częścią jakiegoś chorego rytuału. Rytuału obejmującego cały świat i dziejącego się poza zakresem umiejętności pojmowania naszych umysłów. 

W książce „Tajne Stowarzyszenia i Wojna Psychologiczna” Michaela A. Hoffmana możemy przeczytać:

“[Niektóre morderstwa] są morderstwami rytualnymi dokonywanymi przez kult chroniony przez rząd USA, korporacyjne media i powiązaną z nimi policją.

Tego typu morderstwa są wyreżyserowanymi ceremoniami; odprawianymi na początku na bardzo małą skalę, pośród samych adeptów w ramach ich programowania, a pózniej na dużą skalę przy użyciu mediów elektronicznych.

W rezultacie otrzymujemy niezwykle symboliczny, rytualny przekaz dla milionów ludzi, satanistyczną inwersję: swoistą czarną mszę gdzie miejsca w ich teatrze zajmuje cały naród (…)"

Manipulacje umysłem, nadistoty, wprowadzające w życie swój szatański plan... Czy te spekulacje, mimo że brzmią jak bełkot szaleńca, nie budzą lęku? 

W książce Fritza Springmeiera The Illuminati Formula to Create a Mind Control Slave czytamy:

“Programiści programują ich z przeświadczeniem że zostaną oni „wyrzuceni z pociągu do wolności” gdy zbliżą się do 30 urodzin. (Pociąg wolności jest słowem-kodem w opartym na traumie programie kontroli umysłu Monarch. Wyrzucić z Pociągu Wolności oznacza zabić.)

Ofiary kontroli umysłu podobno umierają młodo z kilku powodów. Po pierwsze program tortur nie może być prawidłowo przeprowadzany na osobach dorosłych. W pewnym momencie zaczyna on odsłaniać swoje defekty, a dotychczasowi niewolnicy odzyskują pamięć. Szok jest dla niego tak wielki, że zaczyna topić go w alkoholu, narkotykach i depresji. Przestaje słuchać poleceń, które dotychczasowo wypełniał bez zastanowienia. Zaczyna być ciężarem, dlatego wyrzuca się go z pociągu wolności.

Co ciekawe, ci, którzy zbliżali się do tego momentu kończącego "współpracę" świadomie, bądź też nieświadomie brali udział w kampaniach bezpośrednio związanych z okultyzmem.

Spójrzcie na to:


Zdjęcie Britanny Murphy na krótko przed śmiercią


Heth Ledger i alternatywne osobowości, szepczące mu do ucha

Z postacią Hetha Ledgera wiąże się jeszcze pewna scena W ostatnim filmie, w którym grał- "Parnassus: Człowiek, który oszukał diabła", kobieta z przerażeniem odkrywa, że celebryci: Rudolph Valentino, James Dean i księżna Diana nie żyją. Johnny Depp, jeden z zastępujących Ledgera aktorów, odpowiada jej :

“Tak… są jednak nieśmiertelni. Nie zestarzeją się ani nie utyją. Nie zachorują ani nie osłabną. Są ponad strachem ponieważ są… na zawsze młodzi. Są bogami… a ty możesz do nich dołączyć.”

Po chwili mężczyzna dodaje:

“Twoja ofiara musi być czysta.”

Te słowa zostały wypowiedziane już przez Hetha Ledgera...

~~~~
Zostawiam Was samych z tym stwierdzeniem. Może macie jakieś spostrzeżenia na ten temat? Albo uważacie to za kompletne bzdury? Dajcie znać co o tym sądzicie... Bo moje odczucia z pewnością są dosyć ambiwalentne... 

niedziela, 18 października 2015

Gdy wrażliwość zaczyna być przekleństwem...

Człowiek to najśmieszniejsze stworzenie na świecie. Zachowuje się irracjonalnie przez całe swoje życie i nie widzi w tym nic dziwnego. Szuka podobieństw z innymi osobnikami, jednocześnie pragnąc, aby zauważano jego odrębność. Chce osiągnąć coś wielkiego... ale niekoniecznie wychodząc z domu. Marzy o wielkiej miłości, ale wygórowane wymagania sprawiają, że nie jest ona realna.

Człowiek to istota zagubiona, lecz niewiedząca czego tak naprawdę szuka. Tęskniąca, chociaż nie za bardzo wiadomo za czym, pragnąca, lecz nie potrafiąca tych pragnień nazwać. Przez całe życie dążąca do celu, który z każdym krokiem oddala się coraz bardziej, zmienia miejsce swojego położenia, albo po zdobyciu okazująca się być jedynie ułudą.


Ktoś całkowicie świadomy tego paraliżującego paradoksu, jego bezsensowności, w wielu przypadkach nawet fatalizmu, byłby tak cholernie nieszczęśliwy, że nie widziałby sensu, aby dłużej grać tę marną rólkę w wielkim melodramacie zwanym życiem. Bo skoro każde działania skazane są na porażkę, a osiągnięcie tego, co się zaplanowało nie jest możliwe, nie ma najmniejszego powodu, aby kontynuować całą tę farsę.

Istnieją tacy członkowie społeczeństwa, którzy jeszcze przed urodzeniem zostali naznaczeni. Niektórzy nazywają to darem, ja nazwałabym to przekleństwem.

Widzą oni więcej niż świat chciałby pokazać, czują każdym swoim zmysłem, mają wrażliwość, która ujawnia się już we wczesnym dzieciństwie i przez lata ewoluuje. Z początkowego stadium, jakim jest bezgraniczny zachwyt pięknem świata, w szybkim czasie przechodzą do poczucia marności i bezsilności. Zaczynają rozumieć z czym wiąże się bycie jedynie "trzciną na wietrze", kiedy to złośliwy wiatr dmie w nią z całą swoją siłą i to z każdej strony.

Aby całkowicie nie zwariować, część tego, co siedzi im w głowach, gnieździ się w duszach, co zaprząta im myśli, wyrzucają z siebie. Poprzez obrazy, słowa, czy muzykę tworzą piękno, sami zatracając się w brzydocie. 

I nie chodzi tu o to, że nie ma obok nich ludzi, którzy potrafiliby wyrwać ich z czarnej dziury rozpaczy. Matka, żona, przyjaciele- nikt, mimo przeogromnych starań, nie byłby w stanie pojąć demonów z którymi oni  muszą zmagać się na co dzień.


Nie ma lekarstwa na strach. Nie ma lekarstwa na smutek. Ani na bezsilność. Są tylko wspomagacze, dające chwilową ulgę. Narkotyki, alkohol, duże ilości kofeiny, papierosy... Każdy artysta, bez wyjątku, z któregoś z nich korzysta. Albo łączy je, wystawiając siłę swojego organizmu na próbę.

PISARZ- ISTOTA UZALEŻNIONA

1. Honoriusz Balzac (autor m.in. "Ojca Goriot") - nałogowiec "lekkiego kalibru"; nie wyobrażał sobie bowiem życia bez... kawy. Trudno w to uwierzyć, ale każdego dnia potrafił wypić ok. 50 filiżanek dziennie! A gdy zabrakło mu tego napoju bogów, zjadał nawet pozostawione na dnie fusy.

2. Lord Byron ("Don Juan")- całkowicie ogarnięty... manią seksu. Legendy głoszą, że w ciągu roku potrafił zaliczyć aż 250 kochanek, nie wliczając w to osobników płci męskiej. Mimo że w tamtych czasów nie było zbyt skutecznych środków masowego przekazu, zachowały się plotki, jakoby spał nawet ze swoją przyrodnią siostrą. Informacja ta jest jednak niczym w porównaniu do tej, że Byron niczym prawdziwy kolekcjoner zbierał fragmenty włosów łonowych swoich partnerek i zachowywał je dla "potomności"... 

3. Fiodor Dostojewski ("Zbrodnia i kara")- nie potrafił sobie poradzić z uzależnieniem od hazardu, a w szczególności od ruletki. Często więc pozostawał bez grosza, zmuszony opłacać długi z honorariów otrzymywanych za swoje książki. Podobno prace nad "Zbrodnią i karą" przyspieszył właśnie z tego powodu

4. William S. Burroughs ("Nagi lunch")- najsłynniejszy heroinista wśród pisarzy. Przebywał na haju niemal całe życie, więc z braku innej możliwości wtedy to właśnie powstawały jego najważniejsze dzieła. W pewnym momencie zaczął nawet dorabiać na boku handlując narkotykiem. Zmarł na marskość wątroby 

5.Ernest Hemingway ("Stary człowiek i morze")- pisarz, który osiągnął wszystko o czym każdy inny mógł tylko marzyć: sława, kobiety, pieniądze... Zdobył nawet Nagrodę Nobla! To mu jednak nie wystarczało. Pił na umór, aby nie musieć borykać się z rzeczywistością. Widocznie nie było to zbyt skuteczne, gdyż życie zakończył strzelając sobie prosto w głowę...

GDY ŻADNE Z "LEKÓW" NIE POMAGA...

A co jeśli nałogi to nie wszystko? Jeżeli zło zacznie ogarniać umysł i przejmować kontrolę nad ciałem? Wtedy artyści są w stanie posunąć się do wszystkiego... 

1. Francois Villon- bójki, kradzieże, oszustwa były dla niego codziennością. Dopuścił się nawet zabójstwa, za co został skazany na więzienie. Ale udało mu się z niego wydostać. Dzięki temu nadal mógł prowadzić swój hulaszczy żywot.

2. Krystian Bala- dopuścił się zbrodni poniekąd zrozumiałej, albowiem na domniemanym kochanku swojej żony. Policja nie była mu w stanie niczego udowodnić. Jednakże, nie wiadomo czy z głupoty, czy to wyrzuty sumienia wzięły górę, Krystian opisał swój czyn ze szczegółami w powieści pt. "Amok". Powieść pełna perwersyjnego seksu, sadystycznych opisów, krwi i emocji zainteresowała policję. Odkryto wtedy pewne analogie. Krystian Bala został skazany na 25 lat więzienia.   

3. Anne Perry ( a właściwie Juliet Hulme)- autorka historycznych powieści detektywistycznych i kryminalnych dziś zabija jedynie na stronach swoich książek. Jednak w wieku 16 lat razem ze swoją przyjaciółką Pauline Parker, z którą łączyły ją obsesyjna, niemal toksyczna relacja, zaplanowały morderstwo. Matka Parker chciała bowiem zabronić dziewczynom kontynuowania znajomości. One, nie chcąc się na to zgodzić, zwyczajnie ją zabiły...  
~~~~

Jak widać, życie artysty nie jest usłane różami. Nikt, kto sam tego nie zaznał, nie zrozumie co dzieje się w głowie osoby obdarzonej tak wielką wrażliwością.

Nie lubię wielkich słów, więc sama siebie artystką bym nie nazwała. Jedno jest jednak pewne, to, co wychodzi spod moich palców jest całkowicie poza moją kontrolą. Nie panuję nad słowami, nie panuję nawet nad tematem, który poruszam. Czuję się jak w amoku. Jestem tylko maszyną, którą ktoś steruje w taki sposób, aby przekazać coś reszcie społeczeństwa...

Jest to piękne, ale w jakiś sposób równie zatrważające. Nie jestem sobą, kiedy zaczynam tworzyć. Jestem wszystkim, a zarazem niczym. Z jednej strony czuję, że muszę coś przekazać, z drugiej wiem, że to i tak niczego nie zmieni. 

I czasem zazdroszczę zwykłym śmiertelnikom, których największym zmartwieniem jest to, co zjedzą dzisiaj na obiad...

środa, 7 października 2015

Szczęście w rozmiarze XS

Zaczyna się niewinnie. Najpierw chcesz zrzucić parę kilo. rezygnujesz więc ze słodyczy i przetworzonej żywności. Mówisz sobie, że wyjdzie ci to na zdrowie i z zawzięciem przełykasz ślinę, gdy młodszy brat sięga po kolejną czekoladkę. On może. W końcu z was dwojga to on został obdarzony darem szybkiej przemiany materii. Nie ty. Ty musisz cierpieć, ale wiesz, że niedługo cierpienie zostanie ci wynagrodzone. Pokażesz tym wszystkim wrednym osobom, które swojego czasu skrzywdziły cię, wystrzeliwując słowa niczym pociski i zostawiając głęboką ranę w twoim sercu. Pokażesz im, że były w błędzie! Że nie jesteś aż tak beznadziejna za jaką cię uważali! Że ty też możesz coś osiągnąć! I to ty będziesz tą, która śmieje się ostatnia...

Do czego dążysz? Oczywiście do perfekcji! Chcesz być idealna, a powszechnie przecież wiadomo, że człowiek idealny, to człowiek chudy. Modelki, aktorki, piosenkarki... Chcesz zachwycać figurą, tak jak one. Wycinasz więc ich zdjęcia i wieszasz koło lustra. Mają być twoją motywacją. Mają cię zmusić do zrobienia tych 100 brzuszków, chociaż plecy i brzuch stanowczo odmawiają. "Żeby być pięknym, trzeba cierpieć". Zaciskasz więc zęby i decydujesz się na dodatkową serię. W końcu ruch to samo zdrowie, czyż nie?

W niedługim czasie twoje starania zaczynają być zauważalne. Zewsząd sypią się komplementy, koleżanki pytają jak to zrobiłaś, a chłopak, który w dzieciństwie przezywał cię od grubasek, zaczyna patrzeć na ciebie z zaciekawieniem. Odżyłaś. Czujesz się wreszcie jak kobieta, a nie jak jakieś beznadzieje popychadło. Ale nie spoczniesz na laurach! Co to to nie! Pragniesz więcej, co w tym wypadku oczywiście oznacza mniej. Mniej kilogramów na wadze. Mniej centymetrów w obwodzie. Mniej jedzenia na talerzu...

Ku twojemu przerażeniu, mimo starań, waga przestaje spadać tak szybko jak na początku. Zaczynasz panikować, nie wiesz co robisz nie tak. Przecież rygorystycznie trzymasz się swojej diety. Od miesięcy nie miałaś w ustach czekolady... Chociaż były takie momenty, gdy chciałaś rzucić to wszystko w pieruny! Momenty, kiedy głód zaczynał być silniejszy od twojego samozaparcia. Kiedy żołądek błagał, abyś go nakarmiła. Ale ty się nie poddałaś. Coś postanowiłaś i zamierzasz przy tym trwać. Nie możesz przecież znowu pokazać wszystkim, że coś ci się nie udało.


Jedzenie zaczyna opanowywać cały twój umysł. Każdą chwilę poświęcasz na myśleniu o tym co zjadłaś, ile to miało kalorii i czy możesz sobie pozwolić na fanaberię w postaci kolacji... Znasz wartość kaloryczną każdego produktu. Przy każdym kęsie w twojej głowie włącza się kalkulatorek. Na wszelki wypadek dodajesz 50 kalorii do swojego bilansu. Gdybyś przypadkiem pomyliła się gdzieś w rachunkach...

Przestajesz wychodzić z domu. Boisz się, że wypad ze znajomymi skończy się wzięciem do ust czegoś "zakazanego". Pizza? Broń Boże! Piwo? To ponad 200 kalorii! Kawa? Jeszcze zamówiłabyś do tego ciastko i tragedia gotowa...

Ludzie cię nie rozumieją. Mówią, że jesteś głupia, że nie wyglądasz już dobrze. Wytykają ci twoje wystające obojczyki, a ty w myślach skaczesz z radości. To dla tych chwili żyjesz. Dla chwili triumfu. 

Włosy zaczęły ci wypadać, paznokcie się łamać, skóra stała się szorstka. Ale nie tylko wygląd się zmienił. Zmieniłaś się ty. Nie uśmiechasz się już dłużej. Patrzysz smutnym wzrokiem, jak reszta społeczeństwa korzysta z życia. Ty nie masz na to siły. Ani ochoty.

Ale przynajmniej jesteś chuda...
~~~~
Zastanówcie się przez chwilę. Czy chcecie aby tak wyglądało Wasze życie?! Czy to jest Wasza definicja szczęścia?

Piękno to NIE chudość, to nie wystające kości, czy zapadnięte policzki. Piękno to stan umysłu! Każda z nas jest piękna, trzeba tylko w to uwierzyć i odpowiednio to wyeksponować. 

Tak, powiecie, sama jest szczupła, więc może gadać do woli. Ja jednak nie robię tego z zawiści, uwierzcie. Chcę tylko przestrzec Was przed błędami, które niewyobrażalnie wpłyną na całe Wasze życie. I na Waszych bliskich. Wiedzcie, że gdy zrobicie pierwszy krok w tę stronę, trudno będzie zawrócić. Aż w końcu dojdziecie do momentu krytycznego, w którym ważyć się będzie całe Wasze życie. I w którym będziecie musiały zadecydować, czy jesteście na tyle silne, by walczyć z demonem, który was opętał, czy poddacie się i stoczycie w ciemność...

Dlatego proszę Was, nie brnijcie w to! Żyjcie zdrowo i szczęśliwie, bez względu na rozmiar :)


Top 5 rad odnośnie życia w zgodzie ze sobą

1. Jedz!

Twój organizm potrzebuje paliwa. Jeśli go nie dostaje, magazynuje energię w postaci tłuszczu. Robi "zapasy" na gorsze chwile. Dlatego tak ważna jest regularność. Pierwsze śniadanie powinno być spożyte do godziny po obudzeniu i powinno dawać energię na cały dzień. Przerwy między posiłkami nie powinny być dłuższe niż 5 godzin. Nie przywiązuj jednak zbytniej wagi do tych liczb. Dopasuj wszystko do swojego organizmu. Każdy w końcu jest inny i ma inne zapotrzebowania. Wsłuchaj się więc w to, co mówi Ci Twoje ciało, a na pewno nie pożałujesz. 

2. Nie odmawiaj sobie przyjemności

Czekolada nikogo nie zabiła. Kawałek pizzy również. Nie rób sobie wyrzutów sumienia, że zjadłaś coś "zakazanego". Po prostu czerp z tego jak najwięcej przyjemności. 

3. Ćwicz!

Ruch to zdrowie. Każda forma ruchu przybliża Cię do wymarzonej sylwetki. Musisz tylko wybrać tę, która najbardziej Ci odpowiada. Możesz biegać, tańczyć, jeździć konno. Możesz też chodzić na spacer czy kosić trawę w ogrodzie. Ważne, abyś czerpała z tego przyjemność i nie robiła nic na siłę. 

4. Nie porównuj się!

Każda z nas ma inną sylwetkę. Jedna ma szersze biodra, inna bardziej zabudowane uda. Nigdy nie będziemy wyglądały tak samo. Najważniejsze, aby być najlepszą wersją siebie i dobrze czuć się we własnej skórze :) 

5. Oczyść myśli!

Wyjdź na spacer, odetnij się od świata zewnętrznego, zamknij oczy i marz... Spędź trochę czasu ze sobą. Poznaj siebie. Zrób bilans swoich zalet i wad. Skup się na tym co dobre. Postaraj się to wyeksponować. Powtarzaj sobie codziennie, że jesteś piękna, cudowna, jedyna w swoim rodzaju. I zacznij w to wierzyć :)
~~~~
Bo szczęście to nie rozmiar XS. Szczęście to życie. To śpiew ptaków z rana, to pierwsze promienie słońca na wiosnę i pierwsze płatki śniegu w zimie. Szczęście to pogodzenie się ze sobą, pokochanie siebie, takim jakim się jest. Szczęście to docenienie tego, co dostaliśmy od świata i chęć, aby zrobić coś w zamian. Osiągnąć coś wielkiego. Zmotywować kogoś do działania. Pomóc komuś w walce z demonami przeszłości...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...