piątek, 11 sierpnia 2017

W poszukiwaniu smaków życia

Mówi się, że kiedy kobieta zmienia kolor włosów, zaczyna się dla niej nowa epoka. Coś w tym jest. Zmywając dzisiaj resztki farby, czułam jakby razem z nimi spłynęło wiele natrętnych myśli. Z przerażonego kocięcia stałam się dojrzałym kotem, który wie, co chce osiągnąć. Zamiast krzątać się chaotycznie od jednego pomysłu do drugiego, zrozumiałam, że w końcu trzeba podjąć jakąś decyzję. Zrobić jakiś krok, zamiast wciąż stać w miejscu. Bo człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. I z tego przyzwyczajenia boi się zmienić czegokolwiek, żeby nie było gorzej.

Rzeczywistość chociaż jak najbardziej przykra, jest przynajmniej znana i stabilna. Wiemy czego możemy się spodziewać każdego kolejnego dnia i zatracamy się w tej stagnacji. Narzekamy na warunki, narzekamy na wszystko, co nas otacza, a jednocześnie kurczowo się tego trzymamy. Ale żeby wzlecieć wysoko, nie możemy wciąż przywiązywać się grubą liną do podłoża. Trzeba się odwiązać, zrzucić balast i pofrunąć w nieznane.
Strach jest nieodłącznym elementem poznawania wszystkich smaków życia. To jest jak z kuchnią. Można całe życie wpieprzać niedoprawiony ryż z jeszcze mniej doprawionym kurczakiem, co po pewnym czasie zaczyna być mdłe, niesmaczne i zwyczajnie nudne, a można, co jest wręcz wskazane, kombinować tak, aby dzień za dniem tworzyć z tych dwóch składników niesamowite dania.

Jeżeli nie zaryzykujemy, jeżeli nie zrobimy kroku naprzód, będziemy żyć w miarę spokojnie, ale nie dojdziemy do tego, co jest lub powinno być dla nas najważniejsze. Czasem jedna odważna decyzja, może sprawić, że świat nabierze kolorów, kształtów i odpowiednich konturów. Bo jeżeli nikt nam nie pokaże, sami sobie nie pokażemy, że czegoś nam brakuje, nie będziemy nawet wiedzieć, że może być milion razy lepiej. Jakbyśmy od urodzenia nie wiedzieli, że mamy wadę wzroku i nagle dostalibyśmy okulary. Wszystko nagle zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Lepiej. Ostrzej. Wyraźniej.

Dlatego życzę wszystkim, Wam, moim czytelnikom i sobie samej, pisarce od siedmiu boleści, która zbytnio obija się z wrzucaniem postów, żebyśmy jednak ryzykowali. Żebyśmy próbowali nowych smaków, żeby wiedzieć, co nam pasuje, a co należy po pierwszym kęsie od razu wypluć do kosza i nigdy więcej nie brać do ust. Żebyśmy nosili okulary. Najlepiej różowe. I żeby cały czas stał przy nas ktoś, kto mimo że zadręczamy go milionem różnych pomysłów, zmieniając zdanie co minutę, będzie nas wspierał.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...