piątek, 13 maja 2016

Przyspieszony kurs dojrzewania

Kurwa. Dzisiaj to do mnie dotarło. W tym momencie, dokładnie w tej chwili. Wypieprzam z szafek wszelkie niepotrzebne już podręczniki i zeszyty, przypadkiem natrafiam na zdjęcie malutkiej i naburmuszonej wersji siebie i dochodzi do mnie, że jestem dorosła. Niepodważalnie i nieodwołalnie dorosła. Zostawiłam za sobą wszystko to, co znane, co bezpieczne i ruszyłam w podróż w świat, którego tak naprawdę nigdy nie miałam jeszcze okazji poznać. Nikt w szkole nie nauczył mnie, jakie podejmować decyzje, jak zachowywać się, kiedy grube ryby z korporacji chcą Cię w swojej firmie, jak targować się, żeby umowa spełniała najśmielsze oczekiwania. Nie. Mnie nauczono jedynie, że trzeba podporządkowywać się regułom i bzdurnym planom, szanować nauczycieli, nawet jeśli ich brak autorytetu wynika z braku kompetencji... Nijak to ma się do prawdziwego życia, które właśnie zaczynam. Dlatego błądzę niczym ślepiec, próbuję, dotykam, pytam. Liczę na swojego przewodnika. I ufam mu, bo inaczej pogrążyłabym się w całkowitej ciemności...
Myślę sobie o tych wszystkich latach. O tych wszystkich popełnionych błędach. O ludziach, którzy odeszli. I o tych, którzy niespodziewanie się pojawili. O wszelkich niewypowiedzianych słowach i niewyrażonych uczuciach. Siedzę na łóżku, na podłodze mam burdel, piękną kompozycję z kartek i karteczek, które jeszcze nie doczekały się sprzątnięcia. Siedzę, słucham jak pięknie Tom Odell śpiewa o gwiazdach i myślę. Myślę o życiu. O tym jakim paradoksem jest istnienie człowieka i co on tak naprawdę znaczy na tym świecie. Skoro żyje i przemija w oka mgnieniu. A nad nim świecą gwiazdy. Wieczne, te same. Obserwatorzy, którzy widzieli zbyt wiele. Bierni świadkowie, którzy nic nie potrafili zdziałać.

Siedzę, myślę, wspominam. I płaczę. Łzy lecą z moich oczu i nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Jeszcze niedawno byłam tylko dzieckiem. Niewinną istotą, która cały czas prowadzona za rączkę, była w stanie wieść beztroskie życie. Marzyłam, że w przyszłości zostanę lekarzem, potem modelką, choć do modelowych wymiarów było mi daleko... Wierzyłam, że nic nie jest w stanie odebrać mi moich marzeń. Że wszystko jest możliwe, jeżeli się tego bardzo chce. Wierzyłam w to naiwnie, bo myślałam, że dorosłość jest jeszcze daleko przede mną.

Ale to nieprawda. Dorosłość jest tu i teraz. I w żadnym wypadku nie chodzi tu o wiek. Po prostu życie ostatnio niemalże bez ustanku wystawia mnie na próbę. Daje mi setki szans na zmianę obecnego stanu rzeczy i czeka co z tym zrobię. Pierwsza moja myśl? Ucieknę. Zostawię wszystko, rzucę to w pieruny i zwyczajnie tchórząc, wyjadę. Zbuduję wszystko od nowa, nie wracając ani nie oglądając się za siebie. Chciałam to zrobić. Aż w końcu stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że jestem głupia. Że muszę spróbować podołać wyzwaniom. Że muszę stanąć na nogi. I stać się kobietą. A nie dziewczynką. Bo ten etap już dawno mam za sobą.

Dlatego teraz przeszłam przyspieszony kurs dojrzewania. Raz po raz próbując rzeczy, które dotychczas były dla mnie czymś kompletnie nieznanym. Zaufałam losowi i temu, co dla mnie przyszykował.

Nie wiem co będzie jutro. Nie wiem co będzie za tydzień, za miesiąc, za rok. Wiem, co jest teraz. Życie jest piękne, właśnie dlatego, że niesie ze sobą tyle tajemnic. Odkrywając je powolutku, smakujemy je i rozkoszujemy się, w pełni oddając się przyjemności. To jest jak z pudełkiem czekoladek. Jedna, dwie, zjedzone w ciągu dnia, dodają mu słodyczy. Całe pakowanie przyprawia zwyczajnie o mdłości.

2 komentarze:

  1. No cóż, musimy umieć radzić sobie z różnymi sytuacjami, bo kończy się okres ochronny kiedy rodzice ponosili często odpowiedzialność za nasze wybory. :-) Nie ma jednak co się bać, warto brać życie w swoje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny wpis! Bardzo emocjonujący. I czasami trzeba dorosnąć szybciej, by więcej się nauczyć. Tak to jest już.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...