Myślę sobie o tych wszystkich latach. O tych wszystkich popełnionych błędach. O ludziach, którzy odeszli. I o tych, którzy niespodziewanie się pojawili. O wszelkich niewypowiedzianych słowach i niewyrażonych uczuciach. Siedzę na łóżku, na podłodze mam burdel, piękną kompozycję z kartek i karteczek, które jeszcze nie doczekały się sprzątnięcia. Siedzę, słucham jak pięknie Tom Odell śpiewa o gwiazdach i myślę. Myślę o życiu. O tym jakim paradoksem jest istnienie człowieka i co on tak naprawdę znaczy na tym świecie. Skoro żyje i przemija w oka mgnieniu. A nad nim świecą gwiazdy. Wieczne, te same. Obserwatorzy, którzy widzieli zbyt wiele. Bierni świadkowie, którzy nic nie potrafili zdziałać.
Siedzę, myślę, wspominam. I płaczę. Łzy lecą z moich oczu i nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Jeszcze niedawno byłam tylko dzieckiem. Niewinną istotą, która cały czas prowadzona za rączkę, była w stanie wieść beztroskie życie. Marzyłam, że w przyszłości zostanę lekarzem, potem modelką, choć do modelowych wymiarów było mi daleko... Wierzyłam, że nic nie jest w stanie odebrać mi moich marzeń. Że wszystko jest możliwe, jeżeli się tego bardzo chce. Wierzyłam w to naiwnie, bo myślałam, że dorosłość jest jeszcze daleko przede mną.
Ale to nieprawda. Dorosłość jest tu i teraz. I w żadnym wypadku nie chodzi tu o wiek. Po prostu życie ostatnio niemalże bez ustanku wystawia mnie na próbę. Daje mi setki szans na zmianę obecnego stanu rzeczy i czeka co z tym zrobię. Pierwsza moja myśl? Ucieknę. Zostawię wszystko, rzucę to w pieruny i zwyczajnie tchórząc, wyjadę. Zbuduję wszystko od nowa, nie wracając ani nie oglądając się za siebie. Chciałam to zrobić. Aż w końcu stanęłam przed lustrem i stwierdziłam, że jestem głupia. Że muszę spróbować podołać wyzwaniom. Że muszę stanąć na nogi. I stać się kobietą. A nie dziewczynką. Bo ten etap już dawno mam za sobą.
Dlatego teraz przeszłam przyspieszony kurs dojrzewania. Raz po raz próbując rzeczy, które dotychczas były dla mnie czymś kompletnie nieznanym. Zaufałam losowi i temu, co dla mnie przyszykował.
Nie wiem co będzie jutro. Nie wiem co będzie za tydzień, za miesiąc, za rok. Wiem, co jest teraz. Życie jest piękne, właśnie dlatego, że niesie ze sobą tyle tajemnic. Odkrywając je powolutku, smakujemy je i rozkoszujemy się, w pełni oddając się przyjemności. To jest jak z pudełkiem czekoladek. Jedna, dwie, zjedzone w ciągu dnia, dodają mu słodyczy. Całe pakowanie przyprawia zwyczajnie o mdłości.
No cóż, musimy umieć radzić sobie z różnymi sytuacjami, bo kończy się okres ochronny kiedy rodzice ponosili często odpowiedzialność za nasze wybory. :-) Nie ma jednak co się bać, warto brać życie w swoje ręce.
OdpowiedzUsuńCudowny wpis! Bardzo emocjonujący. I czasami trzeba dorosnąć szybciej, by więcej się nauczyć. Tak to jest już.
OdpowiedzUsuń