wtorek, 29 grudnia 2015

Nowego, lepszego życia...

Nowy Rok to czas zmian. To czas postanowień, podejmowania decyzji, składania obietnic, zarówno wobec otoczenia, jak i również (a może przede wszystkim!) wobec siebie. Wchodzimy w nieznane, zostawiając za sobą wszelkie smutki i niepowodzenia i mamy w związku z tym niemałe oczekiwania. Chcemy być lepsi, bogatsi, piękniejsi, nierzadko szczuplejsi... Chcemy być szczęśliwsi. Przyrzekamy, że rzucimy palenie, ograniczymy alkohol, zaczniemy regularnie ćwiczyć, a wszelkie słodycze wyrzucimy do kosza. Zero jedzenia w fast foodach, zero nocnego podjadania. Wyjdziemy wreszcie do ludzi, otworzymy się, staniemy się super hiper popularni, piękni i w ogóle wspaniali. "Bo to przecież nowy rok, wszystko się zmieni..." Zmartwię Was. Dopóki sami nie podejmiemy żadnych kroków, nic samo nie przyjdzie, a to, co sobie założyliśmy w grudniu pozostanie jedynie mrzonkami.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak wielu z nas pozostaje jedynie przy słowach, nie wcielając ich zanadto w życie? Dlaczego nie potrafimy wytrwać w tym co sobie założyliśmy? Powodów jest kilka. Najważniejszym z nich jest z całą pewnością fakt, że nasza wyobraźnia nie ma granic i gdy się zanadto zagalopujemy, rzeczywistość za cholerę nie jest w stanie jej dogonić. W ferworze endorfin, nastawieni pozytywnie po świętach, widzimy siebie jak w przyszłym roku podbijamy świat. Nie możemy doczekać się tego, co nadejdzie, uśmiechamy się na samą myśl, wierząc w Nowy Rok, jak w jakąś relikwię. Jakby to była nasza zaczarowana lampa, z której wyskoczy dżin i pstrykając palcami, sprawi, że nasze życie zmieni się o 180 stopni.

Tak więc naiwnie wierzymy, że po pierwszym stycznia obudzimy się inni, zupełnie nowi, piękni i szczupli. Poderwiemy faceta przystojnego niczym George Clooney, który oszaleje na naszym punkcie i będzie spełniał nasze zachcianki. W pracy odkryjemy nową energię, awansujemy, wykażemy się kreatywnością, albo zwyczajnie znajdziemy coś o niebo lepszego. Na wakacje wyjedziemy na Teneryfę i ogólnie będziemy wieść życie niczym z bajki.

Widzimy to oczami wyobraźni i wręcz nie możemy się doczekać! A potem przychodzi rzeczywistość. Przez tydzień, dwa, jest pięknie. Zmieniamy dietę, zaczynamy o siebie bardziej dbać. A potem pojawiają się przeszkody. Okazuje się, że książę z bajki nie istnieje, dżin zrobił sobie urlop i wcale nie ma zamiaru zmieniać naszego życia, a w pracy awans dostaje znienawidzony oszołom z drugiego piętra. Wszystkie plany legły nam w gruzach, zdrowe jedzenie nie smakuje, po ćwiczeniach boli nas całe ciało i w ogóle wszystko jest nie tak jak być powinno. Dlatego rezygnujemy. I wszystko wraca do normy.
Co zrobić, aby w tym roku postanowienia nie śmiały nam się w twarz? Po pierwsze należy mierzyć siły na zamiary. Nie zakładajmy, że uda nam się schudnąć 20 kg w miesiąc, nie myślmy o podróży w tropiki, gdy już teraz wiemy, że budżet nam na to nie pozwoli, no i przede wszystkim nie wyobrażajmy sobie, że staniemy się zupełnie kimś innym. Postawmy sobie za cel być najlepszą wersją siebie. I róbmy wszystko aby rzeczywiście tak się stało.

Jak więc zacząć? Najlepiej na samym początku odpowiedzieć sobie na kluczowe pytania: Czym jest dla mnie szczęście? Czego mi w tym roku brakowało? Czego pragnę najbardziej? Kiedy poznamy odpowiedzi (które nierzadko będą zaskoczeniem dla nas samych!) możemy zacząć zastanawiać się, co jesteśmy w stanie zrobić, aby krok po kroku dojść do wymarzonego miejsca.
Powinniśmy stawiać sobie konkretne punkty, konkretne cele, a również i terminy na ich spełnienie i konsekwentnie się tego trzymać. Na przykład- ktoś z Was stwierdził, że najbardziej brakuje mu w tym roku miłości. Co może zrobić? Na pewno opuścić swoją bezpieczną twierdzę, swoje cztery ściany, ruszyć tyłek i poznawać nowych ludzi. Nikt pod samo okno na białym koniu nie przyjedzie. Nikt nie zauroczy się Tobą, jeśli nie będzie wiedział o Twoim istnieniu. Dlatego trzeba zacząć się pokazywać, pojawiać w miejscach, gdzie możliwość poznania kogoś jest największa. I czekać. Bo akurat w sprawie miłości nic nie powinno dziać się na siłę.

Okej, powiecie, że miłość to oklepany motyw. Powiedzmy, że pragniecie pieniędzy. Same z nieba Wam nie spadną. Musicie znaleźć sobie pracę. I choć może z początku nie do końca będzie Wam odpowiadała, nie rzucajcie jej dopóki nie znajdziecie czegoś innego. Bogactwa trzeba się dorobić. No chyba, że jesteście w czepku urodzeni to możecie stawić na totolotka. A nuż w nowym roku staniecie się nowymi milionerami? :)
Rozwiązań jest mnóstwo. Ile ludzi na świecie, tyle marzeń do spełnienia... Najważniejsza jest z całą pewnością konsekwencja. Ludzie, którzy łatwo się nie poddają, osiągają najwięcej. Powiem Wam z autopsji, że los wynagradza uparciuchów. Należy dążyć do celu, nawet jeśli droga okaże się kręta i w dodatku wiodąca pod górkę, a inni będą Wam rzucać kłody pod nogi i starać się wbić Was w ziemię. Nie zatrzymując się, mińcie ich z ogromnym uśmiechem na twarzy, przy okazji pokazując im parę niewybrednych gestów (możecie wystawić język lub pokazać środkowy paluszek, wybór należy do Was). To im będzie głupio, gdy zobaczą Was na szczycie. Gdy zrozumieją, że gdy oni byli zajęci umniejszaniem innym, Wy robiliście coś więcej. I gdy oni zostali bez niczego, bez nikogo, sami i nieszczęśliwi, Wy rozwinęliście skrzydła i nauczyliście się latać. Osiągając jeden cel, jeden szczyt, zrozumieliście, że z łatwością możecie osiągnąć również inne. Dzięki temu, że nie zawróciliście na tej trudnej drodze, nie poddaliście się, zostaliście zwycięzcami. A przecież kto nie lubi wygrywać? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...