środa, 16 września 2015

Sekret spełnionych marzeń

Zastanawialiście się kiedyś nad tym, co rządzi naszym życiem? Przeznaczenie? Przypadek? A może tylko i wyłącznie MY sami? Kto lub co sprawia, że sprawy toczą się tak, a nie inaczej i czy  można temu w jakiś sposób zapobiec? Czy świat rzeczywiście jest tylko i wyłącznie teatrem, a ludzie aktorami, którzy "kolejno wchodzą i znikają"? Jeżeli tak, to w jaki sposób rozdawane są role? Co determinuje to, że jedni mają wszystko od samego urodzenia, a drudzy muszą sobie na to zapracować? Czy jest na to określony wzór, rachunek prawdopodobieństwa, czy po prostu to jedna wielka loteria, w której jedni zgarniają całą pulę, a inni odchodzą z niczym?


Powiem Wam szczerze, że takie rozważania dosyć często zaprzątają mi głowę. Podejmując jakąkolwiek z tysiąca decyzji w ciągu dnia, zastanawiam się na ile mój wybór jest świadomy, a na ile narzucony przez coś, czego nigdy nie ogarnę rozumem. Doświadczam bowiem często bardzo dziwnych zbiegów okoliczności, kiedy jedno zdarzenie wynika z drugiego i w konsekwencji prowadzi do spełnienia jakiegoś małego marzenia, o którym kiedyś miałam odwagę pomyśleć. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo mi ta sytuacja odpowiada, gdyż z każdym dniem jestem o jedno spełnione marzenie szczęśliwsza, ale czy to nie dziwne? Myślę o czymś, pragnę tego tak mocno, tęsknię za tym, aż w końcu zakopuję to w świadomości na nieokreślony czas, a tu pewnego dnia... marzenie staje się rzeczywistością.

Ktoś kiedyś polecił mi, abym obejrzała "Sekret". Osoba ta twierdziła, że niektórzy ludzie stąpający po Ziemi są niczym Anioły. Mają za zadanie pomagać innym, a tryskająca od nich energia, aura, przechodzi na osoby z nimi przebywające. Twierdziła też, że ja jestem jednym z takich Aniołów. Że wyczuła to od razu kiedy mnie zobaczyła. Czy to prawda? Nie wiem. Mam nadzieję tylko, że ci, którym mam pomóc, takową pomoc ode mnie otrzymają.  

Ale wracając do "Sekretu". Obejrzałam i przez chwilę poczułam lekką konsternację. To, o czym mówili w tym filmie, ja odkryłam już w dzieciństwie! Nie wiedziałam, jak to dokładnie działa, nie wiedziałam, że w ogóle istnieje, ale nie przeszkadzało mi to w najmniejszym stopniu, aby z tego korzystać. Spełniałam marzenia zwykłą silą woli. Siłą umysłu. 

Dla tych co nie oglądali (a polecam!) - Sekret to pewna teoria, która znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Mówi o tym, że żeby coś się urzeczywistniło wystarczy tylko i wyłącznie o tym myśleć. Myśleć mocno, intensywnie, każdego dnia wyobrażając sobie, że już to mamy. Aż wreszcie rzeczywiście to dostaniemy. 

Jak to się dzieje? Na czym to polega? I czy to możliwe, aby umysł PRZYCIĄGAŁ zdarzenia, na których nam zależy? Osoby, które zmienią nasze życie? A może z drugiej strony- fakt, że marzenia się spełniają nie jest skutkiem, a... przyczyną? Może to, że o czymś marzymy jest przebłyskiem świadomości. Czymś na kształt przewidywania przyszłości? 

To niczym szybkie zerknięcie na ostatnie kartki scenariusza. Oczekiwanie na coś, co i tak się wydarzy.

Bez oczekiwania, ekscytacji, niepewności, świat byłby mdły. A bez nadziei na to, że jednak w jakimś stopni wpływamy na nasze życie, moglibyśmy popaść w depresję. Uważam, że osoby, które widzą, czują i myślą więcej niż zwyczajne społeczeństwo, bardziej cierpią. Ich umysły codziennie są zadręczane nową dawką pytań pozbawionych odpowiedzi.

Jedyne co osiągnęłam przez osiemnaście lat mojego życia, kiedy z każdym dniem patrzyłam na coś bardziej, słuchałam uważniej i czułam mocniej, to utwierdzenie się w przekonaniu, że "wiem, że nic nie wiem". 

Kiedy otwieram oczy rano wiem mniej niż wtedy kiedy je zamykałam. Ale to nic złego. Wiem, że pewnego dnia, ktoś lub coś pomoże mi to wszystko zrozumieć. 

Bo jak twierdził Einstein- "Życie niemal na pewno ma sens". I tego się trzymajmy.
~~~~~~
Dzisiejsza notka ma charakter bardzo filozoficzny. Początkowo miała być całkiem o czymś innym, ale wyszło tak jak wyszło i nie zamierzam tego zmieniać. Może to przez późną porę, może przez lekko nostalgiczny nastrój, nie wiem. Ja jestem tylko pośrednikiem między tym, co siedzi mi w głowie, a Wami. Serio, czasem naprawdę czuję, jakby moje dłonie same śmigały po klawiaturze, tworząc coś, co potem sama czytam z szeroko otwartymi oczami.





4 komentarze:

  1. Świetny tekst, bardzo mądrze napisane. Ja również mam naturę filozofa i w trakcie czytania tego posta miałam wrażenie, że czytasz mi w myślach i pięknie ubierasz to w słowa. "Sekret" obejrzałam kilka lat temu i od tamtej pory ta filozofia uczestniczy w moim życiu. Jestem przekonana, że to o czym myślimy, prędzej czy później się urzeczywistni. Jak wiele mamy w sobie pozytywnych myśli, zwykłej życzliwości i miłości, tak wiele otrzymamy od świata a może nawet wszechświata. " Jak na górze tak na dole, jak w środku tak na zewnątrz" Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) Oczywiście, ważne jest podejście człowieka. Sama zauważam, że gdy jestem żywiołowa, otwarta, pełna energii i pewności siebie, nie mogę się odpędzić od ludzi wokół mnie. Ale kiedy mam gorszy nastrój, kiedy moja samoocena jest zachwiana i kiedy myślę "że pewnie i tak nikomu na mnie nie zależy" wtedy rzeczywiście odpycham swoją energią. Dlatego wniosek jest prosty: trzeba zadrzeć głowę do góry i nie zważając na przeciwności losu, przeć do przodu z uśmiechem na twarzy :)

      Usuń
  2. Bardzo masz mądre poglądy, fajnie się Ciebie czyta. Warto mieć w sobie dużo nadziei, pasji i chęci do działania. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nasze poglądy i pasje kształtują nasze życia. Bo co miłego jest w byciu tylko "jednym z wielu"? :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...