Dlatego tak ważny jest nasz stosunek do siebie. Aby nie dać się złu, sami musimy być dla siebie dobrzy. Aby nie dać się krytyce, sami musimy być dla siebie pochlebni. Aby nie dać się zniszczyć nienawiści, najpierw sami musimy siebie pokochać...
Zauważyliście pewnie, że błędy innych jest łatwiej wybaczyć, a własne, nawet najmniejsze, potknięcia zostają w naszych myślach na długo. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Przychodzicie do pracy rano, macie nadzieję, że uda wam się przetrwać bez problemu do powrotu do domu, jesteście nawet pozytywnie nastawieni, zaczynacie powoli myśleć, że "to będzie dobry dzień". Jednak, już na pierwszej przerwie, akurat wtedy kiedy nowy asystent dyrektora, zwrócił na was swój wzrok, wy potykacie się, upadacie, a na dodatek oblewacie się kawą. Od razu cały dobry nastrój pryska. Wiecie, że zrobiliście z siebie pośmiewisko i mimo że plama jest minimalna, ograniczacie kontakty towarzyskie tego dnia, aby nikt przypadkiem jej nie zauważył. Pracując nad projektem, nie odzywacie się, nie chcecie już bardziej zwracać na siebie uwagi. Markotni czekacie do 16. Wychodzicie śpiesznym krokiem, w drzwiach mijacie się z przystojnym asystentem, ale pochylacie tylko głowę z myślą: "Aby tylko mnie nie zauważył, pewnie uważa mnie za idiotkę". Wracacie do pustego domu i narzekacie na beznadziejność tego świata, a przede wszystkim waszego życia.
Ale ten scenariusz wcale nie musi tak wyglądać. Wróćmy do momentu waszego feralnego upadku. Zamiast z burakiem na twarzy wracać na swoje stanowisko, wstajecie, otrzepujecie się i z uśmiechem na twarzy, mówicie jakiś zabawny komentarz na swój temat. Okazujecie dystans do siebie. Macie świadomość, że inni śmieją się z wami, a nie z was. Zauważacie plamę na bluzce, ale machacie na nią ręką, nazywając ją waszą "blizną wojenną". Pracując nad projektem, wpadacie na genialny pomysł. Wszyscy z uznaniem słuchają waszej koncepcji, a dyrektor z aprobatą kiwa głową. Przystojny asystent się uśmiecha, a wy odwzajemniacie uśmiech. Nie zauważacie jak dochodzi 16 i czas wracać do domu. Przy drzwiach kręci się ten przystojniak, dlatego zwalniacie kroku, unosicie głowę do góry, wyprostowujecie sylwetkę i spoglądacie na niego. Utrzymujecie kontakt wzrokowy przez chwilę, a potem jak gdyby nigdy nic, kierujecie się do drzwi. On podbiega do was i zaprasza was na.. kawę. Wybuchacie śmiechem i idziecie razem do kawiarni.
Tak mnie tym wpisem nakręciłaś!!!! Chyba aż się pójdę pouczyć ;)
OdpowiedzUsuńHah, w takim razie można by powiedzieć, że ja już osiągnęłam sukces :) Uwielbiam motywować ludzi. Jeżeli to, co staram się przekazać, do kogoś trafia, daje mi to ogromną satysfakcję :)
UsuńPrzez dłuższy czas miałam ogromny problem z wymaganiem od siebie za wiele. Nigdy nie byłam zadowolona ze swoich osiągnięć, zawsze byłam w oczach samej siebie najgorsza. Strasznie ciężko było mi to pokonać, ale małymi krokami do celu i jest coraz lepiej. Trzeba od siebie wymagać, ale też pozwolić sobie złapać oddech - szkoda, że zrozumienie tego tyle mi zajęło. Bardzo fajny i motywujący post! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń