Myślałam, że jestem najmądrzejsza, niewiadomo jak dojrzała i że to mnie właśnie życie na okrągło kopało po dupie. Więc nie zamykałam swojej buźki, żaląc się wszystkim dookoła, ufając ludziom, którzy na to zaufanie nie zasługiwali, powierzając im tajemnice, o których nigdy nie powinni się dowiedzieć. Rozmowa zawsze dawała mi złudne uczucie ukojenia. Problemy wypowiedziane na głos, wydawały się jakby mniejsze, bardziej błahe. Szczególnie gdy druga strona kończyła mój monolog słowami: "dobra, chodźmy na piwo". Więc szliśmy.
Chodźmy na piwo. Wtedy brzmiało to racjonalnie. Ale racjonalnym na pewno nie było. Przeraża mnie to, jak kultura picia weszła na stałe do ramówki ludzkiej codzienności. Piją wszyscy, ale oczywiście NIKT nie jest uzależniony. Bo to na trawienie, a to do towarzystwa, bo wszyscy inni piją, więc dlaczego nie ja? Alkohol rozwiązuje języki, to prawda, zwykle rozwiązuje również relacje. Niestety. Przyjaciele, z którymi w dzieciństwie siedziało się całymi dniami na tak zwanym trzepaku, nagle zaczęli wpadać tylko od święta. A świętem nagle stał się nawet zwyczajny początek weekendu. Wpadnij z winkiem, nie mam co robić.\
Więc wpadamy.
Gorzej, jeżeli w którymś momencie zmienią nam się priorytety. Gdy zauważymy, że kierunek w stronę którego zmierzamy, doprowadzi nas donikąd. Nagle budzimy się i nie chcemy tak dłużej żyć. Żyć z dnia na dzień, zwierzając się w barze przypadkowym ludziom. Pogrążając się w żałości, odpieprzając różne dziwne akcje, których czasami nie możemy sobie nawet przypomnieć. My zapominamy, ale Internet już nie. Więc rano czeka nas brudna prawda. Prosto ze Snpachata i Instagrama. Yolo.
Więc pewnego dnia, zaczynamy patrzeć na całe to bezeceństwo z zupełnie innej strony. I uświadamiamy sobie, że musimy się z tego wyrwać zanim będzie za późno.
Ile ludzi zostanie przy Tobie, jeżeli zerwiesz płytkie kontakty "tylko do piwerka"?
Nie zamierzam umoralniać, alkohol jest dla ludzi, a każdy ma własny rozum, z którego chyba już nauczył się korzystać. Ważne tylko, aby nie stawiać go na pierwszym miejscu, by pewnym momencie nie był odpowiedzią na wszystkie nasze pytania.
Zamiast je zadawać, czekać na to, że los poda nam odpowiedź na tacy, a kolega kieliszek do ręki, zamknijmy się na chwilę i nauczmy się słuchać, nauczmy się obserwować. Wycofajmy się jeżeli trzeba, wylogujmy się ze świata, zniknijmy na ten czas, który jest nam potrzebny, aby porozmawiać samemu ze sobą. Odkryć swoje priorytety, swoje plany na przyszłość. Dojrzeć swoje dobre strony.
Przestańmy paplać bez sensu, żalić się na ramieniu pierwszego lepszego znajomego. Jak możemy oczekiwać zmiany, jeżeli każdego dnia postępujemy tak samo?
Do nowego, lepszego życia może dzielić na setki kilometrów. Ale póki nie zrobimy pierwszego kroku, wciąż będziemy tkwić w punkcie, w którym zaczynamy.
Na początku droga może być trudna, ale później zauważysz, że każdego dnia pokonujesz coraz większy dystans. Że postęp w pracy nad sobą będzie przychodził coraz łatwiej.
Tylko zacznij. Nie od jutra, nie od poniedziałku. Zacznij od TERAZ. Bo to teraz jest ta chwila. Chwila dla Ciebie. Zamknij oczy, zadaj sobie pytania: "Czego tak naprawdę oczekuję? Jak chcę żyć?" I, co najważniejsze: "Jak mogę to zrobić?".
Bo możesz. Wszyscy możemy. Musimy odkryć tylko swój indywidualny sposób na to, aby się uszczęśliwić.
Pamiętaj, że "Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku".
Więc weź głęboki oddech. I zrób go. W tej chwili.